Razem, na zawsze. |
Wpisany przez Iga, Lublin | |||
poniedziałek, 26 maja 2014 19:28 | |||
Razem, na zawsze.
Nad ranem poczułam muskające moją twarz opuszki jego palców. tworzyłam oczy i zobaczyłam Otta. Jak zwykle stał uśmiechnięty i trzymał w dłoniach tacę z pracowicie udekorowanym śniadaniem.
- To jakaś specjalna okazja? - zapytałam. - Raczej nie ... - odpowiedział nieznacznie się uśmiechając. - Raczej nie? Zapomniałam o czymś? - Marysiu, nie wiem jak Ty, ale ja uważam, że moja miłość do Ciebie każdego dnia coraz mocniejsza nie zasługuje na szczególne uznanie, bo jest dla mnie zupełnie naturalna.
Uśmiechnęłam się i czule go pocałowałam. Razem zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i ruszyliśmy w stronę szpitala. Szliśmy bez słów. Wystarczyło bowiem trzymanie się za rękę i poczucie, że potrzebujemy siebie i nawzajem. Był mężczyzną, przy którym czułam się bezpieczna i wiedziałam, że pomimo wcześniejszych obaw i wątpliwości dobrze zrobiłam, wyjeżdżając z nim do Szwajcarii i wychodząc za niego za mąż.
* * *
Pracę rozpoczęliśmy od porannego obchodu. Odetchnęłam z ulgą- żadnych nowych pacjentów. Pomyślałam: - Spokój, chwila odpoczynku ... Wróciliśmy z Ottem do gabinetu i właśnie wyciągałam karty pacjentów, aby je uzupełnić, kiedy wbiegła zdyszana pielęgniarka i z trudem wykrzyczała: - Przywieźli ciężko rannego pacjenta ... Zerwaliśmy się z Ottem z miejsca, łapiąc w biegu słuchawki. Po chwili byliśmy już na siódemce. Siódemka był to ojom, ale dlaczego tak go nazywaliśmy, nie mam pojęcia. Może dlatego, że nam lekarzom siódemka kojarzy się z nadzieją, szansą na nowe życie i walką. Kiedy weszliśmy do Sali naszym oczom ukazał się przerażający widok. Ciężko pobity, brudny i w zakrwawionym ubraniu mężczyzna, w wieku około trzydziestu lat próbował coś wymamrotać. Podeszliśmy bliżej.
- Halo, słyszy mnie pan? ? zapytał Otto. - Tak - wybełkotał mężczyzna, próbując coś jeszcze z siebie bezskutecznie wykrztusić.
Widziałam minę Otta, kiedy zobaczył pacjenta. Chwilę się zawahał i w końcu powiedział:
- Pamięta pan co się stało i jak ma pan na imię? - Nie pamiętam dokładnie ... Hans, ... Hans Kirchner.
W tym momencie poczułam ukłucie serca, łzy napłynęły mi do oczu i nagle zorientowałam się, że Otto osuwa się na podłogę. Musiałam go zastąpić, choć nie byłam wcale w mniejszym szoku. W przeciwieństwie do niego byłam na razie przytomna. Na razie, bo nie wiedziałam, jak długo to potrwa, zaczynało kręcić mi się w głowie. Pielęgniarze wynieśli Otta do naszego gabinetu, a ja ponowiłam badanie pacjenta. Kiedy zobaczyłam z bliska w jakim stanie jest Hans, zleciłam od razu badania. Cały czas czuwałam nad nim i robiłam co tylko w mojej mocy. Diagnoza jednoznaczna- wstrząs mózgu, rozległy krwotok wewnętrzny i trwały, nieodwracalny uszczerbek na zdrowiu. Niezbędna była operacja, którą musiałam przeprowadzić sama. Pomimo tego, że odzyskał przytomność i stanął na nogi, nie był w stanie racjonalnie myśleć. Chciał mi pomóc, ale nie mogłam dopuścić go w tym stanie do stołu. Wiedziałam co czuje, ponieważ byłam równie zdruzgotana, kiedy odbijali Władka. Może to nie dokładnie to samo, ale w obu przypadkach mieszają się takie uczucia, jak niepewność, strach, obawa i rozpacz. Po krótkiej, ale burzliwej kłótni w końcu zrozumiał i odpuścił. Kiedy biegłam w stroną sali operacyjnej, krzyknął ze łzami w oczach ? Dacie radę. Kocham Was i modlę się?. Słowa te przewijały się w mojej pamięci podczas całej operacji, powracały jak obijające się echo.
* * *
Walczyliśmy ponad pięć godzin. Ja i Hans. Ja o jego życie, on o silną wolę i chęć życia. Udało się. Nie było powikłań, wszystko poszło zgodnie z planem, ale nie możemy mówić o całościowym powrocie do zdrowia. Musiałby wydarzyć się cud. Ledwo wróciłam do gabinetu, chwiałam się na nogach, byłam strasznie zmęczona. W pokoju nie było Otta. Na stole leżała jedynie kartka od niego. - Marysiu, zszedłem z dyżuru. Poszedłem do Kościoła. Muszę się uspokoić i wszystko przemyśleć. Za chwilę będę, nie martw się, kocham Cię, wszystko będzie dobrze. Otto.
Odetchnęłam z ulgą. Co innego, gdyby wyszedł bez słowa. Wiedział, że gdyby nie zostawił żadnej wiadomości umarłabym ze strachu.
- Ja też Cię kocham ... - wyszeptałam po chwili.
Schowałam kartkę do kieszonki kitla i położyłam się spać. O Hansa byłam bezpieczna, ponieważ czuwały przy nim siostry zakonne. Momentalnie zasnęłam. Kiedy późnym popołudniem obudził mnie Otto, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przespałam kilka ładnych godzin. Zdenerwowany, oznajmił mi, że Hans powoli zaczyna się wybudzać i czy nie zechciałabym być teraz przy nim. Szybko zeskoczyłam z sofy i pobiegliśmy na siódemkę. Z medycznego punktu widzenia było wszystko w porządku. Zostawiłam ojca i syna sam na sam, bo wiedziałam, że tego potrzebują, ale wstydzą się powiedzieć. Udałam się do naszego gabinetu. Chciałam czymś się zająć, żeby tylko o tym nie myśleć. Przysunęłam do siebie stos kart pacjentów czekających na uzupełnienie. Nie mogłam się skupić, trzęsły mi się ręce. Denerwowałam się, bo wiedziałam jaki stosunek miał do mnie przed wojną Hans i w ciągu jej trwania raczej nie zmienił zdania. Uważał, że chcę mu rozbić rodzinę i nigdy nie krył się z tym. Powtarzał to na każdym kroku. Niespodziewanie do gabinetu wszedł wzruszony Otto. Nie zastanawiając się długo wstałam i razem usiedliśmy na kozetce za parawanem.
* * *
Długo opowiadał mi o tym, co wydarzyło się jego synowi, co robił przez te wszystkie lata, kiedy uważaliśmy go za poległego i z trudem wytłumaczył mi, jak Hans do nas trafił. Byłam w szoku. Mogłam się jedynie domyślać, jak bardzo cierpiał i co przeszedł. UB miało wyjątkowo okrutne metody przesłuchiwania więźniów. Nie tylko wykańczali fizycznie, ale również psychicznie. Po dłuższej chwili milczenia Otto wziął mnie za rękę i powiedział:
- Marysiu, czy zgodzisz się, żebyśmy po wypisie zabrali go do nas? On nie ma gdzie się podziać. Powiedział mi, że zrozumiał, iż moje małżeństwo z Bertą było tylko na papierze i byliśmy razem dla niego. Wie, że tak naprawdę tylko Ciebie zawsze kochałem, kocham i będę kochać. Jest Niemcem, walczył i zachowywał się jak Niemiec. To nie jego wina, że ... Nie chciałam wiedzieć jak skończy. Ścisnęłam jeszcze mocniej jego dłonie i powiedziałam: - Otto, Hans jest Twoim synem i to, po której stronie frontu walczył, jaki jest, jak wygląda i co myśli, nie zmienia faktu, że kochasz go takim, jaki jest. Skoro Ty chcesz, to i ja chcę. Wiesz, że Cię kocham i wszystko czego pragniesz i o czym marzysz, tego ja też pragnę i o tym marzę.
Po tych słowach Otto przytulił mnie i czule pocałował nieznacznie się uśmiechając. Zasnęłam na siedząco, oparta i wtulona w jego ramię, wpatrując się w gwiazdy na niebie i mając nadzieję, że kolejne dni będą takie, jak zakończenie tego i z biegiem lat będziemy mieli coraz większą potrzebę opiekowania się sobą nawzajem i nic tego nie zmieni.
"Zestarzejemy razem się I przetrwamy chwile złe Szczęściem jest kochać i być kochanym..." Drossel.
|